Właśnie siedzę w autobusie do Warszawy. Niestety nastał czas powrotu i będę mógł zatęsknić do tych pięknych miejsc. A co do kleszczy, to dziwię się, że żaden mnie nie dorwał, bo byłem blisko natury... nawet bardzo blisko robiąc zdjęcia makro. Pozdrawiam.
Raz jeden miałam tylko przygodę z kleszczami mniej więcej o tej porze. Wybrałam się w jasno żółtych spodniach na łąkę z psami, a te małe pajęczaki wysypywały się na mnie ze wszystkich badyli i tylko na moje żółte spodnie. Żaden kleszcz nie dopadł mojego męża, który miał na sobie ciemne portki. Początkowo myślałam, że są to nasiona z zeschłych kwiatostanów, ale kiedy zobaczyłam, że się poruszają i jest ich nieskończona ilość, to łatwo sobie wyobrazić moją reakcję. Od tamtej pory w takie miejsca nie wchodzę.
Ja staram się nie poddawać terrorowi małych pajęczaków i często przedzieram się przez doliny brodząc po pas w wysokich trawach. Niestety nad rzekami praktycznie już nie ma łąk na których wypasa się bydło - wielka strata i szkoda dla flory i fauny.
Piękne zdjęcia i okoliczności przyrody. Ja pojawię się tam dopiero w lipcu... Nie dziwię się, że masz w planach zatęsknienie za tymi rejonami. Ja mam tak co dwa tygodnie:)) Pozdrawiam
Piękne zdjęcia i ciekawy blog. Zapraszam do siebie także na torfowisko.wordpress.com mam tutaj kilka podobnych ujęć, ale zdecydowanie nie przy Supraślu, ale na Podlasiu :))) Może dlatego podobne :))) pozdrawiam ciepło
I kto by nie tęsknił za takimi miejscami?
OdpowiedzUsuńA mój pies z wypraw łąkowych przynosi teraz całe mnóstwo kleszczy, które się go nie trzymają za względu na zaaplikowane mu środki.
Pozdrawiam:)))
Właśnie siedzę w autobusie do Warszawy. Niestety nastał czas powrotu i będę mógł zatęsknić do tych pięknych miejsc.
UsuńA co do kleszczy, to dziwię się, że żaden mnie nie dorwał, bo byłem blisko natury... nawet bardzo blisko robiąc zdjęcia makro.
Pozdrawiam.
Raz jeden miałam tylko przygodę z kleszczami mniej więcej o tej porze. Wybrałam się w jasno żółtych spodniach na łąkę z psami, a te małe pajęczaki wysypywały się na mnie ze wszystkich badyli i tylko na moje żółte spodnie. Żaden kleszcz nie dopadł mojego męża, który miał na sobie ciemne portki. Początkowo myślałam, że są to nasiona z zeschłych kwiatostanów, ale kiedy zobaczyłam, że się poruszają i jest ich nieskończona ilość, to łatwo sobie wyobrazić moją reakcję. Od tamtej pory w takie miejsca nie wchodzę.
UsuńJa staram się nie poddawać terrorowi małych pajęczaków i często przedzieram się przez doliny brodząc po pas w wysokich trawach. Niestety nad rzekami praktycznie już nie ma łąk na których wypasa się bydło - wielka strata i szkoda dla flory i fauny.
UsuńPiękne zdjęcia i okoliczności przyrody. Ja pojawię się tam dopiero w lipcu... Nie dziwię się, że masz w planach zatęsknienie za tymi rejonami. Ja mam tak co dwa tygodnie:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Liczę na lipcową fotorelację z podróży, dzięki za komentarz.
UsuńPozdrawiam
Piękne zdjęcia i ciekawy blog. Zapraszam do siebie także na torfowisko.wordpress.com mam tutaj kilka podobnych ujęć, ale zdecydowanie nie przy Supraślu, ale na Podlasiu :))) Może dlatego podobne :))) pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuń